Jakie matki najlepsze-swoje czy kupowane?
Re: Jakie matki najlepsze-swoje czy kupowane?
U mnie np nie ma problemu z unasiennianiem matek.
Corocznie dostaję matki od Miodka, Pleszka, Zdzisława jeżeli zaginie jedna max dwie na 20 to wszystko.
Te co wrócą czerwią, sporadycznie żeby jakaś odpadła.
Czyli jeżeli na 20 szt w najgorszym wypadku odpadnie 3 to rachunek prosty
20 x 25 = 500
20 x 60 = 1200
W najgorszym wypadku u mnie różnica to i tak 540 zł ( gdybym to kupował )
No ale cóż, kto bogatemu zabroni ;)
Corocznie dostaję matki od Miodka, Pleszka, Zdzisława jeżeli zaginie jedna max dwie na 20 to wszystko.
Te co wrócą czerwią, sporadycznie żeby jakaś odpadła.
Czyli jeżeli na 20 szt w najgorszym wypadku odpadnie 3 to rachunek prosty
20 x 25 = 500
20 x 60 = 1200
W najgorszym wypadku u mnie różnica to i tak 540 zł ( gdybym to kupował )
No ale cóż, kto bogatemu zabroni ;)
Re: Jakie matki najlepsze-swoje czy kupowane?
Piotr, ale ja matek nie kupuję :)
To co dostaje to w ramach tzw oceny terenowej :)
A co do tych UN to postaw kilka ulików weselnych na swoja ramkę jeżeli nie masz, kup NU wrzuć i niech siedzą.
Znam pszczelarzy którzy kupują od hodowców matki NU, unasienniają u siebie i sprzedają jako swoje UN ;)
To co dostaje to w ramach tzw oceny terenowej :)
A co do tych UN to postaw kilka ulików weselnych na swoja ramkę jeżeli nie masz, kup NU wrzuć i niech siedzą.
Znam pszczelarzy którzy kupują od hodowców matki NU, unasienniają u siebie i sprzedają jako swoje UN ;)
Re: Jakie matki najlepsze-swoje czy kupowane?
Bolesławie
Matki po matkach unasienionych u hodowcy są u mnie 30 % lepsze. W ujęciu kilkuletnim, bo raz tak a raz tak.
Może być tak że rok czy dwa lata złe warunki.
Pozostaję przy dwóch hodowcach. Matki unasienione bardzo stabilne. Matki po nich podobnie.
Rok ten, rok ten.
Najlepsze matki do własnej hodowli.
Matki po matkach unasienionych u hodowcy są u mnie 30 % lepsze. W ujęciu kilkuletnim, bo raz tak a raz tak.
Może być tak że rok czy dwa lata złe warunki.
Pozostaję przy dwóch hodowcach. Matki unasienione bardzo stabilne. Matki po nich podobnie.
Rok ten, rok ten.
Najlepsze matki do własnej hodowli.
Re: Jakie matki najlepsze-swoje czy kupowane?
Rzecz jasna. Niby Czechy niedaleko, człowiek się stara aby było jak najlepiej a wychodzi dupsko do kwadratu.
Wybieasz matki najlepsze jakie masz do wydania, wysyłasz i słyszysz że są do dupy.
Od dwóch lat nie wysyłamy matek pszczelich na Wyspy Brytyjskie pomimo, że zamówienia płatne z góry opiewają na 80- 120 królowych.
Z sympatii, sporadycznie wysyłamy matki pszczele do takich pszczelarzy jak Pan Boleslaw.
Wyszło coś jak wyszło. Sądzę, ze to wina transportu i Boleslav rozgoryczony
Zrobimy tak, podwójna ilość matek gratis powędruje na Czechy.
Sam osobiście wybierałem matki dla Pana Boleslava.
"Poprubujom jeszczio raz :-)
Wybieasz matki najlepsze jakie masz do wydania, wysyłasz i słyszysz że są do dupy.
Od dwóch lat nie wysyłamy matek pszczelich na Wyspy Brytyjskie pomimo, że zamówienia płatne z góry opiewają na 80- 120 królowych.
Z sympatii, sporadycznie wysyłamy matki pszczele do takich pszczelarzy jak Pan Boleslaw.
Wyszło coś jak wyszło. Sądzę, ze to wina transportu i Boleslav rozgoryczony
Zrobimy tak, podwójna ilość matek gratis powędruje na Czechy.
Sam osobiście wybierałem matki dla Pana Boleslava.
"Poprubujom jeszczio raz :-)
Re: Jakie matki najlepsze-swoje czy kupowane?
Panie Leszku. Jak pan wie, że jestem rozgoryczony, że biore matule tylko od pana?
Gdybym chciał tu oficjalnie pana z przeproszeniem ,, popluć", to bym tak zrobił. A że miałem problem z matulą po zakupie, to napisałem panu prywatnie. Mam do pana wielki szacunek, i niech tak będzie.
Jako jeden z mała, zawsze pan stara się darować lub wynagrodzić matulami,jakieś tam usterki, nie zawsze przez pana może zawinione. Pozdrawiam Bolek
Gdybym chciał tu oficjalnie pana z przeproszeniem ,, popluć", to bym tak zrobił. A że miałem problem z matulą po zakupie, to napisałem panu prywatnie. Mam do pana wielki szacunek, i niech tak będzie.
Jako jeden z mała, zawsze pan stara się darować lub wynagrodzić matulami,jakieś tam usterki, nie zawsze przez pana może zawinione. Pozdrawiam Bolek
Re: Jakie matki najlepsze-swoje czy kupowane?
Ja tam biroę matule od P.Leszka co rok, w tym roku niestety spasowałem z braku technicznych możliwości. Zawsze mi pasowały. Najbardziej jednak przypadły mi Primorski 2P97 i takie bym chciał zakupić jeszcze, córy po nich też wybitne są. W zeszłym roku zamówiłem po 10 sztuk. B557 (chyba) - nie przypasowało im coś może Ja ciężko miały z bujaniem, EL26 - bardzo duże rodziny, pszczoły opór ale nie na moje pożytki (raczej chyba oczekują stałego nieprzerwanego pożytku), P74 - spełniają moje oczekiwania ale już poczucie humoru u nich mniejsze (bardziej agresywne) wszystkie jako jednodniówki były więc unasiennione trutniami z okolicy. U mnie primorskie, a w okolicy Krainki Nieski. Ale tak jak napisałem najmilej wspominam 2P97, do tej pory mam jedną babunię z przed 3 lat od Pana Leszka, widac że słąbiej czerwi ale miodu przyniesie i jest dawcą nowego materiału. Niestety Pan Leszek oficjalnie straszy emeryturą i co wtedy ?
-
- Posty: 1130
- Rejestracja: 15 lut 2015, 15:43
Re: Jakie matki najlepsze-swoje czy kupowane?
Jak nie bedzie pana Leszka bedą nastepcy (moze nawet lepsi ).,Nie ma ludzi nie zastąpionych.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zapraszam na mój kanał pszczelarski - https://www.youtube.com/channel/UCmXmgI ... x2bCKkeafw
Zapraszam na blog https://pasiekaretro.wordpress.com/
Zapraszam na mój kanał pszczelarski - https://www.youtube.com/channel/UCmXmgI ... x2bCKkeafw
Zapraszam na blog https://pasiekaretro.wordpress.com/
Re: Jakie matki najlepsze-swoje czy kupowane?
Nie mówię że nie ale trochę potrwa znowu szukanie tej odpowiedniej ;-)
Re: Jakie matki najlepsze-swoje czy kupowane?
Jakie matki najlepsze? Swoje.
No chyba że od Leszka Polbarta, wtedy mozna wejść w polemikę. Aczkolwiek wielkim rozczarowaniem była dla mnie pszczoła anatolska Alis Sword. Gorszą widzialem tylko u "leśnych dziadków", ale moze po prostu miałem pecha.
No chyba że od Leszka Polbarta, wtedy mozna wejść w polemikę. Aczkolwiek wielkim rozczarowaniem była dla mnie pszczoła anatolska Alis Sword. Gorszą widzialem tylko u "leśnych dziadków", ale moze po prostu miałem pecha.
-
- Posty: 634
- Rejestracja: 09 lis 2013, 18:56
- Lokalizacja: Chotcza
Re: Jakie matki najlepsze-swoje czy kupowane?
A mnie dziwi takie usprawiedliwianie. Teksty typu Leszka matki najlepsze, ale miałem pecha bo jakieś mi się trafiły złe. Coś tu jest nie tak skoro nie wszystko złoto co się świeci. Widocznie Leszek sprzedaje nie sprawdzony towar.
I żeby nie było brałem i ja teraz biorę gdzie indziej. Nie ma cudownych pszczół, ale bajkowe lasy jodłowe są gdzie pszczoły noszą wiadrami. Pozdrawiam Marcin
I żeby nie było brałem i ja teraz biorę gdzie indziej. Nie ma cudownych pszczół, ale bajkowe lasy jodłowe są gdzie pszczoły noszą wiadrami. Pozdrawiam Marcin
Re: Jakie matki najlepsze-swoje czy kupowane?
Pawle, po jakim materiale hodowałeś własne matki?
Pozdrawiam,
Leszek
Pozdrawiam,
Leszek
Re: Jakie matki najlepsze-swoje czy kupowane?
Dostaliście dobry materiał, który w kolejnych krzyżówkach przynosi Wam oczekiwane przez Was efekty.
Mając dopływ odległego materiału trutowego, wierzę w to co piszesz. Pamiętaj, o ciągłej pracy. Jeśli się zakochaliście w Karpatce (żadna inna pszczoła z Ukrainy nie nadaje się do szybszego krzyżowania) - prowadźcie tę linie i jak najczęściej na ile to możliwe, zmieniajcie jej pulę genową trutni, sposobami jakie możecie uzyskać w swoich warunkach. Karpatka jest dobrą pszczołą do krzyżowania dla ambitnych hodowców. Dlaczego piszę o Karpatce jako że pozostałe pszczoły z Ukrainy - stepowa i poleska nie dają tak szybko dobrych efektów krzyżowniczych jakie udało się Wam uzyskać z pszczołą otrzymaną przez Ojca.
Pracujcie dalej z tą pszczołą zmieniając do niej dopływ puli genowej strony ojcowskiej.
Pozdrawiam,
Leszek
Mając dopływ odległego materiału trutowego, wierzę w to co piszesz. Pamiętaj, o ciągłej pracy. Jeśli się zakochaliście w Karpatce (żadna inna pszczoła z Ukrainy nie nadaje się do szybszego krzyżowania) - prowadźcie tę linie i jak najczęściej na ile to możliwe, zmieniajcie jej pulę genową trutni, sposobami jakie możecie uzyskać w swoich warunkach. Karpatka jest dobrą pszczołą do krzyżowania dla ambitnych hodowców. Dlaczego piszę o Karpatce jako że pozostałe pszczoły z Ukrainy - stepowa i poleska nie dają tak szybko dobrych efektów krzyżowniczych jakie udało się Wam uzyskać z pszczołą otrzymaną przez Ojca.
Pracujcie dalej z tą pszczołą zmieniając do niej dopływ puli genowej strony ojcowskiej.
Pozdrawiam,
Leszek
Re: Jakie matki najlepsze-swoje czy kupowane?
Kiedy po raz pierwszy zacząłem bywać na forach pszczelarskich udzieliła mi się ogólna euforia o tym jakie osiągi w zbiorach i rozwoju mają rodziny po zakupionych matkach u hodowców.Podobnie jak wielu dostałem małpiego rozumu i na siłę rozpocząłem wymianę i rozbudowę pasieki w oparciu o matki jednodniówki sprowadzane z renomowanych hodowli.Przez moja pasiekę przewinęły się matki od Chachuły ,Wilde ,Gębali,Gierchatowskiego, Tokarczyka (szczupaka) ,Lewandowskiego i Bartnika Sądeckiego.Z matkami bywało różnie jak w totolotku .Im większa puka zakupionych matek tym większe prawdopodobieństwo trafienia na godne uznania matki.Pewnie nadal nie zmobilizował bym się do przełamania oporu hodowli na własne potrzeby i nadal bazował na matkach sprowadzanych gdyby nie matki od Lewandowskiego wraz z którymi sprowadziłem sobie nozemozę do pasieki.Dopóki nie sprowadziłem matek od tego hodowcy aż miło było pracować w pasiece rodziny produkcyjne i odkłady dynamicznie się rozwijały, widać było jak systematycznie przybywało pszczół serce się radowało jak wchodziłem do pasieki.Po wprowadzeniu matek z tej hodowli w ciągu dwóch lat sytuacja diametralnie się zmieniła.To już nie te rodziny co wcześniej.Na wiosnę prawie wszystkie rodziny wystartowały poważnie osłabione z dużym osypem i oznakami biegunki.Część rodzin tak była słaba że musiałem łączyć po dwie a nawet trzy rodziny do kupy.Robiłem co moglem aby ratować je w sumie z 60 rodzin zostało mi 30. Wydawało mi się że problem został zażegnany bo rodziny zaczęły nadrabiać silę i przyniosły średnio po 30 słoików miodu a ula.Po 20 maja zrobiłem 30 odkładów do których poddałem matki jednodniowe od Kasztelewicza .Początkowo niby wszystko było ok i wydawało się ze jak matki unasiennią się rodzinki szybko się rozwiną.Matki rozpoczęły czerwienie zaczęła wygryzać się młoda pszczoła a pomimo wszystko siła rodzinek staneła w miejscu i nie wiele zmieniła się do dnia dzisiejszego.W rodzinach produkcyjnych matki obficie czerwiły i pomimo tego ze dużo pszczół z utratą zdolności lotu chodziło przed ulami nie zauważało się drastycznego słabnięcia rodzin.Poza tym co ciekawe w tym roku pszczoły zatraciły chęć do rojenia się.Wyczytałem że wizualnie można zdiagnozować nosemozę po barwie jelita pszczoły.Po wyciągnięciu jelita pszczól spacerujących przed ulami wszystkie miały jelito koloru szaro mlecznego co ewidentnie świadczy o nosemozie.Nie wykonywałem badania laboratoryjnego ale jestem pewny że na własne życzenie sprowadziłem sobie do pasieki obie postacie nosemy.
Żebyście nie myśleli sobie że problem wyssałem z palca przedstawię jak wygląda problem od podszewki.Dwa lata temu zakupiłem u Lewandowskiego kilkanaście matek nieunasiennionych.Ponieważ spodobało mi się poddawanie do odkładów matek w sztucznym mateczniku wprowadziłem w swojej gospodarce jako regułę. Z reguły przekładam matki z klateczek w pracowni w tym przypadku robiłem to na pasieczysku gdzie nie mam żadnych pomieszczeń więc z obawy przed przypadkową ucieczką matki skorzystałem z samochodu.Pszczoły które były w klateczkach rozleciały się po samochodzie,ponieważ wszystko odbywało się przed wieczorem po zakończeniu nie wszystkie pszczoły wyleciały z samochodu.Na drugi dzień bylem nie mile zaskoczony gdy ujrzałem wnętrze samochodu zapaprane nietypowymi odchodami pszczelimi ewidentnie były to rzadkie brązowe placki.Nigdy wcześniej z podobnym zjawiskiem nie miałem odczynienia i zbagatelizowałem sprawę kładąc wszystko na karb stresu pszczół.W następnym roku od poddani tych matek gdy w kilku rodzinach pojawiła się wiosenną biegunka zaświtało mi w głowie i skojarzyłem fakty.Nadal nie zagłębiałem się w temacie nie zdając sobie sprawy jak poważny problem mam w pasiece , liczyłem na samowyleczenie.Ta wiosna załamała mnie i jednocześnie przywołała do pionu , zrozumiałem że to nie przelewki.Jak wiecie oficjalnego 100% leku przeciw nosemozie nie ma , można poza zakazami nieoficjalnie od naszego kolegi pszczelarza ze USA kupić Fumagilinę, za która liczy sobie nie bagatelna sumę.Działa ona tylko na żywe formy grzyba natomiast przetrwalniki czyli spory są odporne na wszelkiego rodzaju leki i antybiotyki. Pomimo że pszczoły to moje hobby zadaję sobie pytanie czy jest sens na siłę za wszelka cenę ratować je bez gwarancji że choroba nie powróci czy we własnym zakresie selekcjonować i rozmnażać tylko te rodziny które wykazują odporność na nosemozę a o pozostałych niech zadecyduje natura.
Po tych perypetiach wyleczyłem się z bezkrytycznego sprowadzania materiału hodowlanego do swojej pasieki bo nigdy nie wiadomo w 100% co się otrzyma.Jest jeszcze druga strona medalu swoje matki nie kosztują i im więcej się ich wyhoduje tym większy wybór ,to co odpowiada zostaje a reszta jesienią do utylizacji
Żebyście nie myśleli sobie że problem wyssałem z palca przedstawię jak wygląda problem od podszewki.Dwa lata temu zakupiłem u Lewandowskiego kilkanaście matek nieunasiennionych.Ponieważ spodobało mi się poddawanie do odkładów matek w sztucznym mateczniku wprowadziłem w swojej gospodarce jako regułę. Z reguły przekładam matki z klateczek w pracowni w tym przypadku robiłem to na pasieczysku gdzie nie mam żadnych pomieszczeń więc z obawy przed przypadkową ucieczką matki skorzystałem z samochodu.Pszczoły które były w klateczkach rozleciały się po samochodzie,ponieważ wszystko odbywało się przed wieczorem po zakończeniu nie wszystkie pszczoły wyleciały z samochodu.Na drugi dzień bylem nie mile zaskoczony gdy ujrzałem wnętrze samochodu zapaprane nietypowymi odchodami pszczelimi ewidentnie były to rzadkie brązowe placki.Nigdy wcześniej z podobnym zjawiskiem nie miałem odczynienia i zbagatelizowałem sprawę kładąc wszystko na karb stresu pszczół.W następnym roku od poddani tych matek gdy w kilku rodzinach pojawiła się wiosenną biegunka zaświtało mi w głowie i skojarzyłem fakty.Nadal nie zagłębiałem się w temacie nie zdając sobie sprawy jak poważny problem mam w pasiece , liczyłem na samowyleczenie.Ta wiosna załamała mnie i jednocześnie przywołała do pionu , zrozumiałem że to nie przelewki.Jak wiecie oficjalnego 100% leku przeciw nosemozie nie ma , można poza zakazami nieoficjalnie od naszego kolegi pszczelarza ze USA kupić Fumagilinę, za która liczy sobie nie bagatelna sumę.Działa ona tylko na żywe formy grzyba natomiast przetrwalniki czyli spory są odporne na wszelkiego rodzaju leki i antybiotyki. Pomimo że pszczoły to moje hobby zadaję sobie pytanie czy jest sens na siłę za wszelka cenę ratować je bez gwarancji że choroba nie powróci czy we własnym zakresie selekcjonować i rozmnażać tylko te rodziny które wykazują odporność na nosemozę a o pozostałych niech zadecyduje natura.
Po tych perypetiach wyleczyłem się z bezkrytycznego sprowadzania materiału hodowlanego do swojej pasieki bo nigdy nie wiadomo w 100% co się otrzyma.Jest jeszcze druga strona medalu swoje matki nie kosztują i im więcej się ich wyhoduje tym większy wybór ,to co odpowiada zostaje a reszta jesienią do utylizacji
- endriu11111111
- Posty: 673
- Rejestracja: 09 lut 2015, 21:03
- Lokalizacja: Slask/Zagłębie/Małopolska
Re: Jakie matki najlepsze-swoje czy kupowane?
endriu11111111 serdecznie współczuję i chylę czoło przed twoją wytrwałością i uporem.I tak trzymać ,nie należy się poddawać i z problemem brać się jak z bykiem za rogi.Na pewno nie rozwiąże problemu wymiana matek zakupowanych coraz to u innego hodowcy.Czasami możną niesłusznie obwiniać hodowcę bo najlepsza matka jeśli trafi do pasieki zainfekowanej nosemozą mimo swoich wybitnych cech nie spełni pokładanych w niej nadziei.Tak jak pisze kolega najskuteczniejszym rozwiązaniem problemy jest profilaktyka i sama natura.Chore i podejrzane rodziny izolować wywożąc na oddalone pasieczyska .Na rodziny mateczne i wychowujące wybierać te rodziny które wykazują naturalna odporność na nosemozę. Jak najmniej sprowadzać matek z rożnych zakątków kraju jeśli już to od sprawdzonych hodowców którzy gwarantują nie tylko dokumentami ale również rekomendacją klientów którzy u nich nabyli matki.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość